...

sobota, 1 lutego 2014

Krótki zabieg psychologiczny



                 Miałam kiedyś takie dziwactwo, że nie mogłam jeździć za samochodami dostawczymi. Nie znosiłam  takiego widoku:



Albo co gorsze, takiego:



.

                        Ciśnienie rośnie, a ja zaczynam  kombinować jak tu to wyprzedzić i prawa nóżka zaczyna mi ciążyć, oj ciążyć.

Ale wyleczyłam się z tego. Jak?

                          Kiedyś na trasie Kalisz – Poznań, jeszcze jak byłam studentką zabrał mnie znajomy mojej mamy - student psychologii.  Przeprowadziliśmy taką oto rozmowę. 

 On powiedział, ja odpowiedziałam…eeee nie lubię tego. Zróbmy z tego dialog.

 To było mniej więcej tak:

 Ja – Psychologia? Super! Miałam zajęcia z psychologii na studiach, moje ulubione.

On – Jak jestem na imprezie to nie lubię mówić, że studiuję psychologię, bo zaraz każdy czuje się w obowiązku opowiedzieć mi o swoich dziwactwach.

Ja – Tak dużo ludzi ma dziwactwa?

On – Właściwie każdy, dlatego nigdzie nie mogę spokojnie się napić. Ale dziwactwa to nic złego dopóki nie zakłócają ci życia i nie zaczyna być to dla ciebie uciążliwe.

Ja – I udaje ci się pomóc takiej osobie, która do ciebie podejdzie na imprezie?

On – staram się

Ja – Daj jakiś przykład, jakąś super historię o największym dziwactwie jakim słyszałeś od ludzi.

On – Opowiem ci o dziewczynie, która ostatnio opowiadała mi, że strasznie nie lubi jak ktoś dotyka swojego nosa, nawet jak ktoś wydmuchuje go w chusteczkę. To ją doprowadzało do mdłości i zaczęło być dla niej uciążliwe jak zaczęła dorastać. Zaczęła zrywać z każdym chłopakiem, który w końcu kiedyś musiał złapać katar.

Ja – no i jak jej pomogłeś?

On – Zacząłem ją wypytywać o jej dzieciństwo, bo tam jest źródło naszych problemów psychicznych. Mówiła, że jak była mała jej mama leżała w szpitalu, a ona spędziła pół roku u swojej cioci. Ta ciocia miała sześcioro małych dzieci. Dziewczyna niewiele z tego okresu pamiętała. Kazałem jej popytać rodziców i rodzinę o ten wątek w jej życiu. Za jakiś czas zadzwoniła do mnie i opowiedziała jakie zebrała informacje. 

Ciocia, u której mieszkała miała taki dziwny zwyczaj. 
Ta prosta kobiecina, matka 6-orga dzieci, żyjąca z nimi w bardzo skromnych warunkach brała je po kąpieli po kolei na kolana i za pomocą swoich ust wyciągała im kozy/gile/smarki z nosa.

Ja – FFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU

On – Jak ktoś pozna źródło swojego lęku jest mu łatwiej go pokonać. Dla tej dziewczyny widok tej czynności, powtarzający się każdego wieczoru, mimo że w nim nie uczestniczyła tylko podglądała za kotarą, był tak silnym przeżyciem, że miała uraz do wszystkich czynności związanych z nosem.

Ja – jestem po wrażeniem. Wybacz, ale teraz ja ci powiem jakie ja mam dziwactwo. Zobaczymy czy jesteś taki dobry. 
Od jakiegoś czasu jedziesz za tą ciężarówką i zaczynam czuć się nieswojo. Bardzo nie lubię jeździć za dużymi samochodami z podnoszoną do góry plandeką, lub których bagażnik otwiera się na boki. Glapię się w te drzwi i wyobrażam sobie, że zaraz ktoś mnie rozstrzela.

Chłopak chwilę się zastanowił i zadał kilka pomocniczych pytań, np. czy jak taki samochód stoi na parkingu to też to sobie wyobrażam itd.


On - A może  kiedyś w dzieciństwie oglądałaś taki serial "Drużyna A"?

Ja – Rzeczywiście, jak byłam mała sporo tego oglądałam z bratem.

On – W serialu poruszali się takim czarnym vanem. Lubili takie akcje, że podczas jazdy z otwartych się drzwi strzelali z karabinów maszynowych do samochodu jadącego za nimi.



The A-Team and 83 GMC Vandura
zdjęcie STĄD

             Słuchajcie, zostałam wyleczona.

P.S. Pewnie was nie nakłonię żebyście się przyznali do swoich, nawet drobnych dziwactw. Od tego chłopaka wiem, że najczęstszym i do tego utrudniającym życie dziwactwem jest nieustanna potrzeba mycia rąk.