...

czwartek, 10 kwietnia 2014

Truskawkowy człap


               Co byście powiedzieli na taki widok: Szumowina-pijaczyna w słoneczne popołudnie, z trudem łapiąc pion, na środku chodnika, zajada się truskawkami.

- ten to ma życie

Człowiek zarabia pieniądze, stara się nie przepijać a nawet przynosić do domu i nadal nie ma śmiałości, przed sezonem spojrzeć na truskawki. A tu proszę jak ten sobie używa. Mimo, że trzymał je w brudnych łapsakach i tak oblizałam się ze smakiem.

              Jestem już za półmetkiem mojego samotnego macierzyństwa. Zrobiłam wszystko co zamierzałam zrobić. Miałam etap błogiego leniuchowania pod stertą rzeczy. Nie mogłam się napatrzeć, że tak sobie leżą codziennie w tym samym miejscu, dokładnie tam gdzie je położyłam. Potem przyszedł czas eksplorowania wózkiem dalszego terytorium. Nie pamiętam kiedy ostatni raz doszłam spacerkiem pod ratusz. No i w końcu, zbierając przez kilka dni siły, oglądając moją ulubioną perfekcyjnie zagrzewającą do boju Anthea’e Turner, dałam się opętać wiosennemu, przedświątecznemu szałowi sprzątania. Dogłębnego sprzątania. Przydały się zrzucone 2 kilogramy gdy kilkanaście razy wczołgiwałam się pod łóżko Piotrusia z mikroszmatką.

            Podusie, decoupage, serduszka i kwiatusie. Klimat domu bez chłopaków skłonił mnie do wyciągnięcia tych kobiecych oznaczeń terytorialnych, najcięższego kalibru.  Nie mogłam oczywiście odpuścić sobie żółtych jajuszek, zajączków i kurczaczków.  Jeden z chłopaków będzie w siódmym niebie. Niestety tylko jeden.

           Ani razu się nie zdenerwowałam, nie podniosłam głosu, nie pokłóciłam, nie przeklęłam, nawet nie śpieszyłam. To był najbardziej przyjemny, spokojny, cichy tydzień jaki miałam od 4 lat. Teraz już wiem dlaczego mój mąż tak chętnie nas zawsze wypycha na ferie i wakacje do babci do Kalisza. Takie 2 tygodnie relaksu w samotności jest warte opłacenia nam wakacji nawet w Disneylandzie.

A teraz o czymś innym. 

          Widziałam dzisiaj efekt, moim zdaniem najprzyjemniejszego dla oka sposobu nagrywania teledysków – za pomocą jednego ujęcia. Nie mogę od takiego czegoś oderwać wzroku.
Pierwsze 10 sekund – pierwsza myśl - ale się dziewczyna oszpeciła. Po 4 minutach – to najpiękniejsza istota na Ziemii.
Magia jednego ujęcia.
Ale głównymi bohaterami są czerwone trampki. Tak sobie tuptają, żyjąc własnym życiem. 

Do obejrzenia TU

https://www.youtube.com/watch?v=ESXgJ9-H-2U

            Szukając dla was innych klipów kręconych tą samą techniką znalazłam wypowiedź, że podobno często to ściema z tym jednym ujęciem, ale ja wolę żyć, tak jak w wielu sferach mojego życia w błogiej nieświadomości. Wolę wierzyć, że ćwiczyli to i powtarzali setki razy zanim osiągnęli ten efekt. Za tym przemawiają buciki nie pierwszej świeżości.

Miłego oglądania.

Jakbyście mieli za dużo wolnego czasu to jeszcze mam to:


https://www.youtube.com/watch?v=nA2k79EGHbc