Pewnie to znacie. Cały dzień myślicie o tym co zrobicie jak
dzieciaki pójdą spać:
- umyję podłogi
- zmienię pościel
- wymienię baterie
- obejrzę film z mężem
- wykąpię się
- poprasuję
- pomaluję paznokcie
Przychodzi ten upragniony moment ciszy wieczornej i leżycie
oglądając TV. Nagle wszystkie czynności, które miały dostarczyć
wam tyle satysfakcji w świetle żarówek/świetlówek nie wyglądają już tak
kusząco. Minuta za minutą, godzina za godziną wieczór się kurczy. Z waszej
listy życzeń wykreślacie kolejne pozycje i przerzucacie je na następny dzień.
Stwierdzacie, że jesteście zbyt zmęczeni na kąpiel, a film trwa za
długo, na malowanie paznokci za ciemno i bez sensu przed myciem podłóg.
Zmiana pościeli? Zapomniałam, że moje dziecko budzi się nawet od dźwięku przeskakującej w kolanie łękotki.
Zmiana pościeli? Zapomniałam, że moje dziecko budzi się nawet od dźwięku przeskakującej w kolanie łękotki.
Stwierdzacie z rezygnacją, że przynajmniej wcześniej się dzisiaj
położycie.
Ostatecznie dajecie się zassać komputerowi lub
telewizji do późna w nocy, a zmiana baterii w zegarku na
ścianie, którą odkładacie od pół roku, która zajęłaby wam 2 minuty i podarowała poczucie ulgi wydaję się
od tego momentu morderczym wysiłkiem woli.
Dzisiaj z Olą pożegnałyśmy Piotrusia na 1,5 tygodnia.
Oczywiście planowałam sobie od wielu dni wszystkie przyjemne rzeczy, które w
sumie nie wiem dlaczego wydawały mi się z Piotrkiem w domu niedostępne. W
każdym bądź razie pierwsze popołudnie zapowiada udany tydzień.
Z radością
zaobserwowałam, że:
- rzecz przeze mnie położona w zasięgu wzroku i rąk jest po
kilku godzinach nadal w tym samym miejscu, nie rozebrana na części, nie
ubabrana czekoladą i nie pozszywana zszywaczem
- cisza w domu jest upajająca
- czas od podjęcia decyzji o wyjściu na dwór do
rzeczywistego wyjścia na dwór zmniejszył się o 50%
- proporcjonalnie zwiększyły się zatem moje chęci do
spontanicznego opuszczania czterech ścian
- przestałam nerwowo spoglądać na zegarek i wolniej chodzę
- usypianie Oli trwa teraz…. jakie usypianie, tu nie trzeba żadnych
specjalnych zabiegów. Panująca w domu cisza dosłownie rozkłada ją na łopatki
Ale najbardziej niesamowitą przyjemnością jest dla mnie to, że mogę bezczelnie, w biały dzień oglądać
na DVD swój ulubiony film, słuchać ulubionej muzyki i nie nikt mi nie wierci
dziury w brzuchu:
- ja chce baję!
Stan pomieszczeń obfotografuję, na pamiątkę, bo takiego ładu i porządku długo tu nie zobaczymy. No i takie reprezentacyjne fotki przydadzą się w przyszłości do działu sprzedam/wynajmę.
Mam nadzieję nie tęsknić, nie dać się zassać bezsensownym
czynnościom i spędzić każdy dzień tak jak spędzałam go z malutkim Piotrusiem.
Wtedy nie doceniałam wielogodzinnych spacerów czy popołudniowego przysypiania z
nim w ramionach.
A może będzie jeszcze fajniej. Trzymajcie kciuki. P
P.S. Czekam na równie fajne fotki jak te z ostatniego wyjazdu