...

wtorek, 22 kwietnia 2014

Prace polowe


                Na pewno każdy z was miał nieraz taką chwilę w swoim życiu, że w myślach kładziecie głowę mamusi na kolanach żeby was pogłaskała. Wkładacie kciuk do buzi i podkulacie nóżki, a mamusia miarowo buja was i głaszcze ciepłą, spracowaną dłonią, nucąc waszą ulubioną piosenkę.

                 Nieraz sobie myślę, nawet gdy jest mi dobrze, że to życie jest tak strasznie trudne. Tak cholernie trudne. Ma niesamowicie intensywny, zmieniający się smak. Jak dla mnie mogłoby być bardziej mdłe. Mdłe potrawy też są sycące.

            Gdy jest mi już naprawdę bardzo, bardzo źle, to też podkulam kolanka i włączam sobie „Małą syrenkę” – moją ulubioną bajkę z dzieciństwa. Dzięki takiej 90 – minutowej sesji koję rany i mogę na chwilę zapomnieć o wszelkim, pulsującym bólu. Wracam na chwilę do czasów, gdy moim największym problemem w życiu był poranny dylemat czy założyć czerwoną frotkę do niebieskiej bluzy czy niebieską frotkę do bluzy czerwonej. A może czerwoną do czerwonej albo niebieską do niebieskiej?

               Moja mama w sobotę zawsze wygłaszała słowa, które pewnie też będę powtarzała moim dzieciom. Rano było mniej więcej:

- pośpijcie sobie, bo już nigdy tak sobie nie pośpicie jak teraz 

 a po śniadaniu, gdy chcieliśmy tak jak mamusia radziła wrócić do wyrka i jeszcze sobie pospać była druga prawda życiowa i gdyby mnie ktoś obudził w nocy i zapytał o motto życiowe to powiedziałabym trochę zalatujące Wielkopolską właśnie te słowa mojej rodzicielki:

- Nie ma w życiu niczego bez wysiłku

Jakże to pasuje do małżeństwa. Przypominam je sobie niemal każdego dnia podszytego konfliktem. Ciężka, codzienna, żmudna praca. 

Jak mi ktoś powie bezrefleksyjnie, że tak fajnie wyjść za mąż, że ktoś nie może doczekać się ślubu … wzruszę tylko ramionami i zacytuję znajomego 

- pogłupieli ludzie na wiosnę

 A gadanina ludzi z wieloletnim stażem małżeńskim, którzy nostalgicznie wracają do pierwszych, podobno tych najcudowniejszych lat po ślubie, przeraża mnie. To jak musi być później, skoro ta orka na ugorze okazuje się z perspektywy przeżytych lat kąpielą w gorącej czekoladzie.

No i ten tekst

- najważniejsze, że się kochamy

On mnie rozwala po całości. Dobrze, że naiwność ludzka nie zna granic bo byśmy wyginęli jak mamuty.

P.S. Jakbyście też mieli bolesny, poświąteczny powrót do zimnej rzeczywistości to rzucam wam koło ratunkowe. To wam na pewno pomoże wypełznąć na piaszczysty ciepły, miękki brzeg.
http://freedisc.pl/Revania,f-175972,mala-syrenka.rmvb

1 komentarz: