...

sobota, 29 listopada 2014

Powrót


W poniedziałek wracam po 1,5 rocznej przerwie do pracy. 
Współczujecie mi? A ja się cieszę. 
Pewnie oddalilibyście wszystko za chociażby miesiąc płatnego urlopu, ale się już wystarczająco nasiedziałam w domu. Ochoczo rozpoczynam nowy etap w swoim życiu. Czuję to samo co 3 lata temu rozpoczynając staż. Doskonale pamiętam widok pierwszego wpływu wypłaty na swoje konto:

- Jejciu! Naprawdę jestem już dorosła!

Pamiętam swoją pierwszą przeprowadzoną lekcję.
Adrenalinę podkręcał fakt, że najpierw dostałam kasę. Przez to czułam dodatkową presję.

Niech żyją świeżaki!!! 

Na trzęsących się nogach wygłaszałam zasady jakie mają obowiązywać na moich lekcjach. Złowrogie wycie wilków - motyw przewodni najtrafniej oddający atmosferę, jaka panowała przez pierwsze 15 minut. Miałam wrażenie, że jak podrapię się za uchem i puszczę te lejce grozi mi stratowanie. 6 klasa chyba miała to samo odczucie. Samokontrola. Ale powoli nabieraliśmy z uczniami wzajemnego zaufania, że możemy być przede wszystkim sobą.
      Lubię tą robotę. Kształciłam się w tym kierunku i zawsze chciałam to robić. Sama sobie zazdroszczę. Nigdy nie dotyczyły mnie rozterki: jaki kierunek studiów wybrać, co robić po studiach, albo czy nie powinnam zmienić pracy. Nie musiałam marnować energii na tym polu.

           Jestem dla siebie tak samo ważna jak moje pociechy. Czuję się pełnoprawny członkiem rodziny i oprócz opieki nad dzieckiem miałam czelność przed urlopem macierzyńskim planować też swoje życie. Myślę, że udało mi się fajnie spędzić ten czas. Miałam etap urządzania mieszkania (TU), pichcenia (TU), ćwiczeń (zapomnijcie), zacieśniania więzi z koleżankami (i nowymi sąsiadami (TU), które zawsze chciałam bliżej poznać, a nie miałam na to jakoś nigdy czasu. Nauczyłam się jak robić przyzwoite zdjęcia (TU). Odkurzyłam swoje nuty, wyciągnęłam pędzle i pierwszy raz w życiu byłam na aerobiku. Ostatnio też pierwszy raz w życiu użyłam wkrętarki i samodzielnie złożyłam komodę z trzema szufladami!!!

Ale najprzyjemniejszym wspomnieniem urlopu macierzyńskiego jest to na co teraz patrzycie.

Ten blog.

Decyzja o jego powstaniu zrodziła się w jednej minucie i w ciągu jednego wieczoru została zrealizowana. Nigdy, chodząc do pracy nie miałabym siły zrobić czegoś tak mało pożytecznego, czasochłonnego i tylko dla siebie. Był to świetny sposób na zabijanie samotności zanim zdążyła dobrze chwycić mnie za kostkę. Mam też nadzieję, że dzięki niemu nie zdziczałam aż tak bardzo.

Pokażę wam co jeszcze na koniec wydusiłam z siebie w prezencie urodzinowym dla koleżanki. Ostatnie podrygi. Ostatnie lepienie pierogów. Będę płakać...





No i "specjalne kolanka" którymi bardzo zaskoczony był mój synek.



           Kiedyś uczniowie często pytali mnie co lubię oglądać. Czy oglądam "M jak miłość" a może "Komisarza Aleksa" bo już na pewno powinnam "Ojca Mateusza". Swoją drogą załamujące jest jak dużo czasu dzieciaki spędzają przed ekranem telewizora. "Trudne sprawy", "Pamiętniki z wakacji", "Violetta", "Na dobre i na złe" to wymieniali bez oddechu gdy pytałam jak odpoczywają przed odrabianiem lekcji. Oczywiście te opowiadania utwierdzały mnie w słuszności zadawania pracy domowej.
Byłam zadowolona z siebie, że nie orientuję się w żadnym z tych programów, że nie odróżniam "Pierwszej miłości" od "Barw Szczęścia". Kiedyś jednak tak wierciły mi dziurę w brzuchu i pytały tymi swoimi wielkimi oczami:

- Jak tak można żyć? To co Pani robi cały dzień?!

,że na odczepne powiedziałam, że nawet lubię "Kuchenne rewolucje".
Co za głupota.
Oczywiście zachęciłam całą klasę do oglądania tego co PANI. Na szczęście, całkowicie szczerze nie potrafiłam już powiedzieć, kiedy można to "zastać", na co klasa odpowiedziała mi ponownym bolesnym jękiem.
Jak trafię to oglądam.
I co ja im teraz powiem? Jak zabłysnę przykładem telewizyjnej wstrzemięźliwości jak na dzień dzisiejszy doskonale orientuję się w wątkach bohaterów Barw Szczęścia, Brzyduli i Magdy M i paru innych produkcji? I wiem już, że "Klan" jest po "Jakiej to melodii". Nawet telefon zmieniłam na dotykowy, choć też do niedawna z dumą prezentowałam mój relikt przeszłości na nauczycielskim biurku. Pani jest jednak ludzka, słaba.