...

piątek, 21 marca 2014

Wybory Miss Sąsiedztwa

             Odkąd pisze bloga regularnie odwiedzam inne.  Trzeba być na bierząco z programem konkurencji, może zerżnąć jakiś chwytliwy temacik lub w końcu zaatakować konkretną, wdzięczną grupę odbiorców. A tak na serio, to uważam, że każdy przed wrzuceniem 2000 znaków do sieci powinien przeczytać ich 4000. Wszyscy chcą pisać, a nikt nie chce czytać.
Od linku do linku zawędrowałam do tekstu pewnego pana, który utyskiwał na swoich sąsiadów i ich brzydki zwyczaj palenia papierosów na balkonie. Tutaj możecie go przeczytać. 

Ponieważ odgruzowałam po zimie balkon i pożegnałam się na kilka miesięcy z suszarką do ubrań w salonie,  znowu mam równie „palący” problem powracający z sezonem letnim. 
Podobno są na tej planecie tak empatyczni ludzie (to muszą być moi bliźniacy genetyczni), że są skłonni palić w kuchni pod wentylatorem nad gotującą się pomidorową. Nie palę, ale jakbym miała to robić, to najchętniej zasłuchana w stukanie dzięcioła, na rozciągniętym wśród drzew hamaku, w środku Puszczy Białowieskiej. Widzicie tą różnicę?

Niestety moi sąsiedzi też. 

              Koleżanki po raz kolejny skarżą się na czepliwych sąsiadów: a to pelargonie się im obsypują na balkon, że ktoś chodzi po domu w wysokich butach, to znowu ktoś zainstalował hałaśliwy kawałek blachy, albo dzwonki, no i ta chińszczyzna co sobotę. Z satysfakcją stwierdzam, że jestem jednak typem sąsiada idealnego.
Nie przeszkadza mi poranno-niedzielne walenie tłuczkiem za ścianą. Pewnie wnuki przyjeżdżają na obiad i jedzą tylko rosół, a zięć schabowe. 
Lubię słuchać odgłosów wiertarki. Jestem jak niemowlę - jednostajne przytłumione dźwięki mnie uspokajają. Cieszę się też, że jest ktoś oprócz nas tak głupi, żeby remontować mieszkanie w bloku z lat 70-tych.
Nie mam nic przeciwko śpiewaniu w łazience „Ona tańczy dla mnie” i nieustannym opukiwania umywalki tępymi przedmiotami.

Nie przytaknę, gdy ludzie pytają czy mieszkając w bloku nie czuję się osaczona, obserwowana, ograniczona. Nie przeszkadzają mi odgłosy życia za ścianą. Dobrze i bezpiecznie się wtedy czuję.

                Wracając do rozbudzania w was pożądliwego pragnienia, abym mieszkała w waszej klatce…
Jako sąsiad idealny pokornie zmieniam co jakiś czas pozycję wózka na klatce schodowej. Jeden sąsiad tak wchodzi do piwnicy, drugi inaczej, ciągle go przestawiając. Zagnę im jeszcze rączkę by dać te 2 cm na brzuszek. 
Ktoś mi opluł ostatnio budę? Na pewno niechcący.
Nie zasłaniam zbyt wcześnie rolet, dając ludziom  rozrywkę po Teleexpresie.
A przepraszam, teraz popołudniowa rozrywka kończy się na „Jakiej to melodii” czy na "Klanie"? No to wtedy zapraszam.
Sąsiedzi pytają czy widziałam ostatnio tą dziewczynę jak przyszła pijana. Jak ona się nie wstydzi tak drzwi w drzwi z naszymi małymi dziećmi. 
 Nic nie słyszałam.
 A nawet jeśli, to niech się kobiecina pobawi, przecież nie wraca do dzieci, do niepełnosprawnej matki. Komu to przeszkadza.
Na dole sąsiedzi śpiewają gromkie sto lat po północy? Niech się cieszą. Fajnie, że komuś chce się coś więcej wieczorem, niż tylko pokłócić z małżonkiem, skarcić dzieci i zwalić tyłek na kanapę przed telewizorem.
Doceniam, że komuś chce się coś ugotować, opchnąć komuś dzieciaki, posprzątać. Szaleństwo. Zazdroszczę, że ludzie mają siłę aby się zmobilizować i zwyczajnie spotkać.
Owszem, weszłabym na górę postraszyć policją, ale chyba tylko po to, żeby dać się miłosiernie udobruchać kieliszkiem białego, półsłodkiego i móc chwilę porozmawiać w języku dorosłych.

                    Wracając do mojego balkonu i palących sąsiadów to sięgając internetu znalazłam takie oto porady. Otóż powinnam zacząć na balkonie (!):

- przymocować sobie detektor dymu z przekręconą czułością jak wychodzimy z domu
- ostro trzepać dywany
- urządzać imprezy
- zainstalować radio
- oglądać telewizję
- rozpalać grilla
- odpalać wędzarkę 
- wystawiać śmierdzące śmieci
- rozpylać gazu paraliżującego
- wystawiać garnek z przypalonym mlekiem

Zanim się z kimś pokłócę, zastanawiam się czy warto, bo w tak małym mieście jak Żary wejście w konflikt zamyka drogi, których i tak jest tu niewiele.

P.S. Gdybyście znaleźli się po jednej lub po drugiej stronie konfliktu to pamiętacie? Nie narzekamy...



Tematy pokrewne:

2 komentarze:

  1. Gdybys jednak kiedys, w chwilach slabosci zmienila nastawienie, polecam gaz paralizujacy. Ps. Ciekawy blog!
    Pozdrawiam K(T)W

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam na moim blogu i dziękuję za komentarz.

      Mam nadzieję, że nie będę musiała korzystać z tego sposobu zwłaszcza, że ma pewne wady. nie działa na sąsiadów z dołu.

      Usuń