Marzy mi się czasem blog w którym pokazywałbym jaką jestem
świetną mamą, kucharką, dekoratorką wnętrz. Chciałabym mieć profesjonalną wiedzę
na temat podróżowania po krajach trzeciego świata lub chociażby pielęgnacji
chomików. Ostatecznie mogłabym wrzucać
filmiki jak lewą ręką robię eyelinerem kocie oko.
Od czasu do czasu budzi się we mnie taka tęsknota, aby być w
czymś naprawdę dobrym, wyjątkowym i móc się tym podzielić ze światem.
Marzy mi się taki pościk, o tym jak kreatywnie bawię się ze
swoim synem. Kilka zdjęć własnoręcznie
wykonanych zabawek. Jakieś drzewko makaronowe lub labirynt z ciastoliny.
Pocieszam się, że 85 % ludzkości jest prawdopodobnie równie
nijaka.
Oczywiście mam kilka, a może nawet kilkanaście prawd
życiowych, których zdecydowana i nie znosząca sprzeciwu prezentacja na pewno postawiłaby
mnie w lepszym świetle. Ludzie noszą swoje przekonania i prezentują z dumą jak
tatuaże. Ale zanim się wydziergasz zastanów się czy za 2 lata nadal
będziesz uważał, że to był dobry pomysł.
Kilka lat temu
rzucałam na lewo i prawo „To jest skandal!” i „Jak tak można?!” oraz moje
ulubione „Ja tak nigdy nie będę robić”. Teraz, gdy ktoś przy mnie wypowiada słowa oburzenia na zachowanie drugiego człowieka, zwłaszcza rodzica i wymowną ciszą czeka, aż się
do niego przyłączę, chętnie częstuję go opowiastkami o tym jak oduczyłam się oceniać
ludzi.
Mam nadzieję, że to były lekcje na całe życie i że nie będę musiała
uczestniczyć w pozostałych kursach.
To mi wystarczy.
Na razie.
Lekcja nr 1
Po maturze pracowałam w McDonaldzie i oprócz rodzin z dziećmi przychodziły do niego
kobiety w ciąży.
- To jest skandal, jak można w ciąży jeść frytki, hamburgery,
pić cole?
i
- Ja bym tak nie mogła
Na obronę mogę tylko powiedzieć, że nie
tylko ja tak mówiłam. Jak się mam pogrążyć to pociągnę kogoś za sobą.
Pierwszego bata dostałam jak byłam z Piotrusiem w ciąży.
Oczywiście nieraz odwiedziłam Maca i
zasłaniając brzuch, chowając go pod ladą, zamawiałam „powiększonego”. To był bolesny, pierwszy
kubeł zimnej wody. Odnosiłam wrażenie, że za każdy swój osąd zamawiałam jeden
zestaw. To była moja pokuta. Bóg mnie pokarał za moje słowa wzmożoną ochotą na BigMaki.
Lekcja nr 2
- Jak można pozwolić, żeby dziecko chodziło po kościele? Ja, jak byłam mała
siedziałam zawsze w ławce i moje dziecko też będzie siedziało.
Taką się czułam Zaj…stą matką gdy inne dzieci chodziły, biegały a
Piotrek siedział we wózku. Łechtali mnie jeszcze przy wyjściu
- Jaki grzeczny chłopiec, tyle wytrzymał.
Tak trwałam w tym stanie 1,5 roku.
Sytuacja obecnie wygląda tak, że po tym jak Piotrek
zdmuchnął wszystkie świeczki z intencjami chodzimy do kościoła bez niego.
Zasłużyłam
sobie na to, że mój syn przyniósł nam też do ławki wyrwaną głowę, zbierającemu
pieniążki Kacprowi w szopce
Bożonarodzeniowej.
Moje dziecko daje teraz satysfakcję innym młodym mamusiom. Proszę
bardzo. Na zdrowie.
A ja spuszczam pokornie głowę i przepraszam wszystkie kobiety,
na które krzywo spoglądałam.
Wstydzę się.
Lekcja nr. 3
Jestem już mądrzejsza o te dwie lekcje, więc tutaj nie mówię
nigdy, przenigdy. Ale na razie jakoś się trzymam.
Jak zostałam mamą, nie tyle obiecałam, co „luźniejsze” postanowiłam
sobie, że postaram się nigdy nie uderzyć
swojego dziecka. Ale rozumiem i trochę współczuję rodzicom, którym się to nie
udało. Dobrze mieć taki cel. Po jednej porażce nie poddawać się. Odnawiać go codziennie. O tym, jakie trudne są
to momenty, mogą chyba wiedzieć tylko rodzice dzieci weku 3+.
Od siebie mogę
tylko podpowiedzieć, że wizualizacja bardzo pomaga i przynosi ulgę.
A zanim potępisz
dawanie klapsów w wyobraźni wróć do lekcji nr 1 i zacznij od początku.
Teraz już wiecie dlaczego uważam, że ten blog nie może być o
tym jaką jestem fajną matką, sypiącą w każdym poście patentami jak poradzić sobie
z rzeczywistością. Oprócz tego, że po
ostatnim akapicie stało się oczywistością, że nią nie jestem, to jeszcze dorzucę, że to
co kiedyś wydawało mi się ważne, teraz z perspektywy czasu już takie nie jest.
Kiedyś, istotne było dwugodzinne spacerowanie z dzieckiem. Najlepiej
dwa razy dziennie. Codzienne kąpanie, wycieranie pupy zmoczonym w wodzie
mineralnej gazikiem. Dziś wiem, że to
jest nieważne.
Mogę napisać tekst i podeprzeć go fotkami jak rozwiązuję z
synem łamigłówki i uczę go angielskich słówek. Podejrzewam, że jak
przeczytałabym taki tekst za 3 lata stwierdziłabym, że to też było nieistotne.
Nie ma takiej mądrości, którą mogłabym się z wami podzielić
i powiedzieć, że ta na pewno wytrzyma próbę czasu.
To co od kilku lat kandyduje na takie stanowisko i dzielnie
trzyma się w pierwszej dziesiątce rzeczy ważnych w byciu mamą, to: cierpliwość, czułość, wrażliwość na emocje,
szacunek i uśmiech.
A to czy dajesz dziecku parówki, czy pozwalasz mu oglądać
bajki dłużej niż 30 minut dziennie i czy umył dzisiaj rano zęby jest zdecydowanie
w drugiej i trzeciej dziesiątce.
Jeśli czekacie na posty o tym jak ubrać dziecko na cebulkę i
jaki krem z filtrem UV polecam na lato to się nie doczekacie.
Nie wiem czy życie w małym
mieście z daleka od rodzinnych stron nawet w 80 % jest fajne i przyjemne ale o nim właśnie będę pisać. Na
pewno często jest samotne, nawet z dwójką dzieci, których obecnością non stop się upajasz i których nie można wygnać w
sobotę do babci by przejechać mopem po podłodze bez podnoszenia do góry 3 par nóg.
A jeśli czytając moje teksty pomyślicie „dobrze powiedziane” to
właśnie o to mi chodziło.
Pokrewne tematy:
Pokrewne tematy: