...

środa, 26 marca 2014

Czytam


Dlaczego zawsze jak pomyślę o sobie coś dobrego...przyznaję, może coś więcej niż dobrego, zawsze potem jest wielkie SRU (!) i:
albo zajeżdżam komuś drogę (ale jestem fajnym kierowcą!)

 albo ktoś mi naleje do wózka (ale jestem fajną, wyrozumiałą sąsiadką!)


- Widziała Pani gdzieś moje dziecko?

(ale jestem fajną, opiekuńczą mamą!)

 albo wywali mi tworzony przez godzinę tekst

(Word i save jest dla frajerów. Jestem w tym za dobra. Piszę od razu w blogerze)

niedziela, 23 marca 2014

Wiosenna oberżyna


                Jak to jest, że jeden dzień bliźniaczo podobny do poprzedniego doprowadza nas do czarnej rozpaczy, choć wczoraj w naszej głowie świeciło słońce? Wczoraj mycie dziecięcych ząbków było uroczą zabawą piaskowa klepsydrą, a dziś to batalia o choćby jednocykliczny ruch szczoteczką. Poranna kawa jeszcze wczoraj była słodka i pachnąca a dziś 12 % śmietanka nie powstrzyma cię przed dosłodzeniem i stwierdzeniem, że nie lubisz już swojego ulubionego kubka.

piątek, 21 marca 2014

Wybory Miss Sąsiedztwa

             Odkąd pisze bloga regularnie odwiedzam inne.  Trzeba być na bierząco z programem konkurencji, może zerżnąć jakiś chwytliwy temacik lub w końcu zaatakować konkretną, wdzięczną grupę odbiorców. A tak na serio, to uważam, że każdy przed wrzuceniem 2000 znaków do sieci powinien przeczytać ich 4000. Wszyscy chcą pisać, a nikt nie chce czytać.
Od linku do linku zawędrowałam do tekstu pewnego pana, który utyskiwał na swoich sąsiadów i ich brzydki zwyczaj palenia papierosów na balkonie. Tutaj możecie go przeczytać. 

Ponieważ odgruzowałam po zimie balkon i pożegnałam się na kilka miesięcy z suszarką do ubrań w salonie,  znowu mam równie „palący” problem powracający z sezonem letnim. 
Podobno są na tej planecie tak empatyczni ludzie (to muszą być moi bliźniacy genetyczni), że są skłonni palić w kuchni pod wentylatorem nad gotującą się pomidorową. Nie palę, ale jakbym miała to robić, to najchętniej zasłuchana w stukanie dzięcioła, na rozciągniętym wśród drzew hamaku, w środku Puszczy Białowieskiej. Widzicie tą różnicę?

wtorek, 18 marca 2014

Oldskulowy Dżon

  
             Swego czasu program profesora Miodka o poprawnej polszczyźnie były takim fajnym smaczkiem w telewizji. Do przyzwoitej oglądalności wystarczyła jego mądra, gadająca głowa, kilka słowników na dębowym biurku i fototapeta z biblioteczką za plecami. Dziś prof. Miodek wykłada w studiu, z publicznością i z konferansjerem – skądinąd ładniutką blondynką. Jaki prosty sposób aby niegdyś unikana lekcja polskiego dziś nie męczyła, a nawet dawała trochę uciechy. 

W programie sonda uliczna z uchwyceniem kamerą niemych komentarzy profesora, rozmowa przez Skypa z Polakami na emigracji. W tym miejscu zawsze jest pochwalona chęć dbania na obczyźnie o język naszych ojców. Ale jakby się już komuś nudziło i pani by się opatrzyła to z grona gimnazjalistów, licznie zgromadzonych wśród publiczności, zostaje wyłowiony charakterystyczny Pan, któremu podczas nagrania na żywo na pewno nikt nie miałby odwagi oddać mikrofonu.

piątek, 14 marca 2014

Paprykarz


- Głupi ajfon!

To zdanie wypowiedziane przez mojego kolegę zakończyło proces instalowania w mojej głowie myśli, która jest prawdą oczywistą jakich wiele.

W dupach nam się wszystkim poprzewracało!

Tak bym jednym zdaniem to ujęła za Juliuszem Machulskim. 

A bardziej subtelnie?

Dobro przyzwyczaja. 

wtorek, 11 marca 2014

O tym jak nie stać się wredną zołzą i mimo to pozostać sobą.

              
                      Marzy mi się czasem blog w którym pokazywałbym jaką jestem świetną mamą, kucharką, dekoratorką wnętrz. Chciałabym mieć profesjonalną wiedzę na temat podróżowania po krajach trzeciego świata lub chociażby pielęgnacji chomików.  Ostatecznie mogłabym wrzucać filmiki jak lewą ręką robię eyelinerem kocie oko.
Od czasu do czasu budzi się we mnie taka tęsknota, aby być w czymś naprawdę dobrym, wyjątkowym i móc się tym podzielić ze światem.
Marzy mi się taki pościk, o tym jak kreatywnie bawię się ze swoim synem.  Kilka zdjęć własnoręcznie wykonanych zabawek. Jakieś drzewko makaronowe lub labirynt z ciastoliny.

piątek, 7 marca 2014

Sushi? Lubię To!


          Po 3 tygodniach siedzenia w domu pożegnaliśmy choroby i możemy już codziennie spacerować.  Odświeżyłam moją teorię, że dzień bez wyjścia na świeże powietrze to dzień stracony.
  
Spotkałam się też z przyjaciółmi.

             Pamiętacie grę The Sims? Uwielbiałam ją. Słyszałam, że to ulubiona gra kobiet, zwłaszcza tych siedzących w domu z małymi dziećmi.

Nie rozumiem tego.

Kiedyś rzeczywiście, urządzanie domu, zarabianie kasy, jeżdżenie na zakupy, wycieczki, rodzenie dzieci było atrakcyjne i miałam momenty, że moje pochłonięcie tą wirtualną rzeczywistością zaczynało graniczyć z uzależnieniem. Teraz sama wybieram swoje mebelki, dywaniki, chodzę do pracy, rodzę dzieci. Gra stała się rzeczywistością.

wtorek, 4 marca 2014

Just an ERROR


              Jestem  właśnie na etapie zapisywania dzieci do placówek: żłobek i przedszkole. 3 razy po 5 wniosków to 15 stron wypełnianych w pełnym skupieniu, tak żeby Oli nie wysłać do przedszkola a Piotrusia do żłobka.  Ale po to żeby się dostali mogę nawet nauczyć się rozwiązywania sudoku. Cieszę się też, że mam okazję zapisać długopisem więcej słów niż „buraki, ziemniaki i masło”.

                Co byście powiedzieli na takie moje spostrzeżenie, że żyjemy w czasach cyferek, literek, haseł i loginów?  Uważam się za osobę w miarę rozgarniętą, ale czasem myślę, że mózg człowieka (mój mózg) może jednak nie jest niczym rozciągliwy balon, ale bardziej przypomina szklankę wody napełnioną po brzegi.

sobota, 1 marca 2014

Skąd się tutaj wzięłam? ---> START

   
                Ostatnio oglądałam program o ciekawej aplikacji na telefon z funkcją odnajdywania umieszczonego wcześniej w samochodzie nadajnika GPS. 
Dokładna nazwa „Gdzie jest mój samochód?”. 

Genialna sprawa dla każdej kobiety, która wjeżdża na podziemny parking do galerii (albo co gorsze na zewnętrzny, 5-cio hektarowy), a po 5 godzinach zakupów nie ma pojęcia gdzie zaparkowała. Chyba każda z  nas chociaż raz nachodziła się tak po poziomach. Po takim stresie, ze łzami w oczach niewiasta obiecuje sobie następnym razem zapamiętać chociaż kolor parkingu. 
Oczywiście nie robi tego. Życie byłby zbyt proste gdybyśmy uczyli się na błędach za pierwszym, drugim i trzecim razem.