Wiatr we włosach, szum w uszach, muchy w zębach, suchość w gardle, ból w łydkach i udach.
Tak.
Jeździłam dzisiaj na rowerze bez żadnych uwieszonych u kierownicy dziaciarów.
Znowu miałam 15 lat i zero zobowiązań. Mniej więcej w tym właśnie czasie dostałam od rodziców rower górski. Komunijnego składaka firmy Agat oddałam babci, która rozczulała mnie przez wiele kolejnych lat dbałością o niego. Sama przesiadłam się na czerwono - żółte cudo, na którym jeździmy do dziś. Za duże co prawda, do którego nigdy nie udało mi się dorosnąć i wywołujące rwanie w kręgosłupie i ból tyłka, ale była to przez długi czas najcenniejsza rzecz jaką miałam na własność.