...

środa, 23 lipca 2014

Żar tropików


- to jest skandal!

Jak mawia mój syn. 

            Mam wrażenie, że pogoda dręczy mnie i wypomina, że w tym roku nie założyłam jeszcze stroju kąpielowego. Nie to, żeby był kupiony specjalnie na ten sezon i żeby było specjalnie czym się chwalić, ale jakbym się katowała przez ostatnie pół roku i wyglądała w nim tak jak zamierzałam wyglądać to bóg mi świadkiem... 


Przyzwyczaiłam się, że co roku dziwnymi sposobami ostatecznie udaje nam się zanurzyć w jakiejś dzikiej wodzie. Wakacje nad jeziorem jak wiecie STĄD nie wypaliły. Na dodatek miła Pani Kierowniczka, przy naszym wyjeździe z szelmowskim uśmiechem skasowała nas niemiłosiernie. Opłata klimatyzacyjna, parking na terenie ośrodka, prąd i dopłata za krótki pobyt. Ewidentnie nie uwierzono w naszą smutną historię o rozpoczynającej się u dziecka ospie. Miałam ochotę wyjąć Olę z fotelika, odpiąć i zadrzeć jej bodziaka i pokazać im, że nie kopie się leżącego. Ale padało;)

          Dni urlopu się skończyły, zaoszczędzone pieniążki miło grzeją kieszeń, ale ostatnim podrywem, jak ryba wyrzucona na brzeg próbuję jeszcze się wskoczyć w jakiś odmęt. Choć na jeden dzień. Może wybierzemy się Tropical Island w Berlinie. Ktoś z was był? Jakieś wrażenia? Bo jak nie my to kto? Nikt nie ma bliżej. 125 km autostradą. 36 euro od osoby, dzieci do 5-go roku życia wejście gratis. 

Sceneria przypomina finałową scenę filmu "Truman Show". Takie małe oszustwo, ale na pewno po kilkunastu minutach wzrok się przyzwyczaja i wszystkim jest wszystko jedno czy to słońce czy żarówka i to, że te zgrabne chmurki nie przesuwają się po niebie.
Gdyby nie mała Ola jechałabym bez zastanowienia.

zdjęcie STĄD


Zdjęcie STĄD

Bo tego to już w tym roku nie będzie. Chyba trzeba przywrócić tradycyjne wakacjowanie nad naszym morzem. Ten rodzaj wypoczynku zawsze wspominaliśmy z satysfakcją. Wakacje w Łukęcinie.






             Wspomnienie 6-godzinnej podróży, codziennych wędrówek w japonkach na plażę z parasolami, kanapkami, herbatkami, parawanami, piłkami, kremami, soczkami, obiadkami, łopatkami, wiaderkami, wózkami, kocykami, ręcznikami no i oczywiście z dziećmi, zmuszają mnie do refleksji jakim cudem na naszych twarzach gości uśmiech a oczy pozostają otwarte i całkiem przytomne mimo zmęczenia. Z czego tak cieszyliśmy? Chyba z tego, że każde z nas miało tylko po jednym dziecku. W tym roku nie byłoby już tak wesoło.

Pokrewne tematy: