...

poniedziałek, 12 maja 2014

Lo - lo - lo - lo - lody, Po - po - po - po obiedzie


                   Czy przekupywanie dziecka Tik takiem za każde powiedzenie wierszyka, który musi ćwiczyć na Dzień Matki to niemoralny, niski i wstydliwy chwyt wychowawczy, który nie przystoi żadnemu rodzicowi, a zwłaszcza temu po studiach pedagogicznych? 

A jak powiem, że to działa? Zwłaszcza z truskawkowymi? 

To rzeczywiście przypomina rzucanie smakowitych kąsków szczeniakowi za podanie łapy, ale nie znając historii psychologii łudzę się, że pierwszy trening posłuszeństwa odbywali ludzie, a potem metoda została zapożyczona przy układaniu psów. 

Wychowanie mojego syna czasami przypomina wychowanie szczeniaka. On też za wiele rzeczy, które sprawiają mu szczególną trudność potrzebuje dodatkowego pozytywnego wzmocnienia. Czegoś więcej niż tylko głasków i czułych słówek, których wylewam na niego całą masę w ciągu dnia...

i przez tą moją nierozsądną szczodrobliwość w rankingu plasują się one na ostatniej pozycji:

słaba nagroda: pochwała głosowa

średnia nagroda: "przytulasy - gniotasy" + "jak tata przyjdzie z pracy zaraz mu opowiem jak świetnie to zrobiłeś"

fajna nagroda: lody

super nagroda: wycieczka + lody + tata

              Gdy mój syn w tle ma "Strażaka Sama" i do wyboru mówienie wierszyka "bo mamusia prosi", stawka wzrasta. Nie wspomnę nawet o wyłączeniu bajki, bo nagle zderzymy się ze ścianą. Możliwym wyjściem jest: albo poczekanie na dogodniejszy moment (ta strategia doprowadziła mnie do daty taką jaką mamy i uciekaniem wzrokiem przed paniami z przedszkola), albo wyciągnięciem ciężkiego oręża - Tik taków. 
Najcięższą broń zostawiłam na próby generalne kilka dni przed imprezą - gumy Mumby. 
           Jako śpiewająca matka doznaję niesamowitej frajdy i satysfakcji gdy moje dziecko próbuje śpiewać. Wrzucę wam fajną piosenkę, której uczy się mój syn w przedszkolu. Piosenka idealna dla takich jak mój, 3-latków z problemami z mową. Przewaga wyrazów jednosylabowych i co najważniejsze - z pewnością już opanowanych. 
No i tematyka bliska sercu każdego dziecka. 

Myśl o lodach w sezonie letnim zajmuje chyba tyle samo miejsca w tej małej główce, ile samochody w głowach dorosłych mężczyzn. 

A gdy mamy do czynienia z małym chłopcem? 

Nawet nie chcę wiedzieć ile zostaje wolnego miejsca między zwojami i czy starczy go na wciśnięcie tam 4 wersów wierszyka (gdy mamusia tak ładnie prosi).

Link do piosenki jest TU. A tekst wrzucam poniżej, aby zaprezentować wam jak tym razem mój syn rzuca mi mi ochłapy, a ja merdam ogonem. 
Kolorowe wyrazy to kwestie śpiewane/krzyczane przez mojego syna. 
Żartowałabym, że Piotrek lubi śpiewać z półplaybacku gdyby jego udział w piosence wynosił choćby w przybliżeniu 50 % i gdyby otwierał chociaż buzię nawet gdy słyszymy tylko podkład.

Lody poziomkowe

1. Lo- lo-lo-lo- lo-lo lody
   Po-po-po-po poziomkowe
   Lu-lu-lu-lu lubię lizać
   choć gardełko nie jest zdrowe.

Ref. Mama mówi nie, tata mówi nie!
      A ja lody poziomkowe lizać chcę!
      Mama mówi nie, tata mówi nie!
      A ja lodów poziomkowych chcę!

2. Mama boi się o dzieci,
   chce by zawsze były zdrowe.
   Ale czasem przecież trzeba
   zjadać lody poziomkowe.

Ref. Mama mówi nie...

3. Lody trzeba jeść powoli,
   aby gardło nie bolało.
   Mama trochę jeść pozwoli,
   ale więcej by się chciało!

Ref. Mama mówi nie...


Następny tekst będzie o Eurowizji. Zapowiadam to będzie mniejsze prawdopodobieństwo, że mi się odwidzi w ferworze walki o chwilę na blogerze.