...

czwartek, 14 sierpnia 2014

Placek czy ciasto?


         Czy może człowieka spotkać coś gorszego w nocy podczas snu, niż uczucie spadania w przepaść
Tak. Gdy tego uczucia względem Ciebie doznaje współmałżonek i próbuje Cię ratować.
Agresor u żywego stworzenia budzi się razem z nim po przerwaniu fazy REM a rozbudowany mechanizm współczucia nie obejmuje nawet tego dolegliwego przypadku parasomni gdy dochodzi do przebudzenia potomstwa w sąsiedniej gawrze.

To taka dygresja. 

           A tutaj następna. Z placu zabaw oczywiście. Totalna abstrakcja i nie wiem jak to ugryźć. 

Plac zabaw z plażowym piaskiem. Dziewczynka ok. 8 letnia spadła z 2 metrów na brzuch i twarz. Szaleńczy bieg matki. Bardzo nieroztropny udźwig dziecka jedną ręką, tak aby papieroska  w dwóch paluszkach jednak uchronić. I tekst faceta zza moich pleców, wzywającego pogotowie. Do dyspozytorki:

- Wie Pani co? Już nie trzeba karetki, już jednak zaczęła oddychać.

Ten tekst i to, że mama dzięki swej roztropności i zachowaniu ostrożności, po całej sytuacji mogła dopalić swoją w cudowny sposób ocaloną fajeczkę przeważyły, że zaliczam tą historię jednak do zabawnych.

Nic nie było takie jak mi podpowiada zdrowy rozsądek.

            A teraz to, co w temacie. Jak mówicie na wypieki? Ciasto czy placek? Bo znowu w Żarach się ze mnie śmieją. Ja mówię placek.

Dzisiaj na rynku u dziadziusia kupiłam 3,5 kg papierówek za 3,5 złotego. Macie czasem ochotę wcisnąć takiemu gościowi przynajmniej piątaka, bo czujecie się jakbyście go okradli? Jakie pyszności. Ale pierońsko małe. Spokojnie mogłyby posłużyć za rekwizyty do zabawy ENCE-PENCE W KTÓREJ RĘCE.

Przepis prościutki  jak nazwa.

PLACEK GAŹDZINY (a więc jednak placek)

Składniki
  • 20 - jabłek
  • 1 szklanka - cukru
  • 2 szklanki - mąki
  • 1 łyżka - proszku do pieczenia
  • 2 łyżki - cynamonu
  • 100 g - rodzynek
  • 1 łyżka - cukru waniliowego
  • 3 - jajka
Opis przygotowania

Jabłka obrać, usunąć gniazda nasienne, pokroić w kostkę, zasypać cukrem, rodzynkami i cynamonem. Odstawić na 10 minut do lodówki.

Następnie wymieszać z przesianą mąką, proszkiem do pieczenia i jajami. Przełożyć na wysmarowana masłem blachę i włożyć do rozgrzanego piekarnika. Piec przez około 1 i  1/2 godz. w temp. 170 st. C.

Przepis STĄD

      Trochę się naobierałam, nie powiem, łącznie ok 40 sztuk. Mój syn oczywiście mi towarzyszył. Nauczona doświadczeniem ostatnich dni, przed przystąpieniem do wspólnego pichcenia włączam radio w kuchni. To mnie relaksuje. Polecam wszystkim mamom 2, 3 i 4-letnich kucharzy. 

Gdy on robił to:


 potem to:


ja słuchałam tego: 

https://www.youtube.com/watch?v=KD5fLb-WgBU
Zdjęcie STĄD

i o tym samym myślałam. O wszystkich imprezach na jakich już mnie nie będzie i o tym jak wyglądają teraz plaże Ibizy...

Przecież ta blondynka to przecież ja, a ta obok to ty Emileńko! (w równoległym, alternatywnym świecie rzecz jasna)

Dobra, tak jakoś smutno się zrobiło. A przecież w kuchni skecz za skeczem

          Mówiłam już, że jestem pełna podziwu dla tego, co się kryje w tej malutkiej główce, pokrytej miękkimi blond włoskami? Ogromne pokłady wyobraźni. To na pewno. 
Zanim pierwsze umyte jabłko poszło pod nóż już wszystkie pływające w kuchennym zlewie papierówki zamieniły się w kąpiące się dzidziusie "Ole". Tylko widok mojego syna, który po kolei mył każdemu swojemu dzidziusiowi włosy i robił im kasze mógł skłonić mnie do zerkania spod przeciwsłonecznych okularów i odrywania się od sączenia zimnego drinka z palemką. Podałam mu tylko bez słów względnie suchą ścierkę. 

- Aj, kochanie to nie jest ręczniczek dla dzidziusiów.

Wybaczam mu wszystko, zachwycam się tym i myślę z obawą, że już niedługo zamieni się w zblazowanego 6-latka, któremu ciągle się nudzi i będę tęskniła za jego przebierankami, dziwnymi odgłosami i zarządzaniem:

- Mam fantastyczny pomysł! Ty będziesz Piotruś, ja będę Mama a to (wskazując na Olę) będzie kucyk-konik. Co ty na to?

Nigdy nie odmawiam. (Chyba, że jesteśmy w miejscu publicznym) 

Wracając do Placka Gaździny. Wiecie co było najgorsze? Gdy musiałam jednak te jabłka w końcu pokroić. A mój syn zabierał mi je spod noża z rozpaczą:

- Nie! Tego nie! To jest moja ulubiona Ola. Zobacz jaka śliczna! 

I potykał mi to pod nos. No serio, dziwnie się jakoś kroiło. Piotrek też zrobił się milczący. Mówiłam, że czyściutkie pachnące Ole już się nie mogą doczekać jak będą posypane cukrem (i jak się rozsiądą w rozgrzanym do czerwoności piecyku).

Ostatecznie dotarliśmy do tego: 


a po upieczeniu wyglądało to tak ...

jutro wam pokażę, sztuczne, wieczorne światło wpłynie negatywnie na ocenę moich starań. Ponieważ cukier-puder jak każdy puder to przyjaciel niedoskonałych kobiet i ich niedoskonałych przepisów, piecyków i uczulających wilgotnych chusteczek, za dużo poza białą zamiecią nie zobaczycie.

Z "piecyka" też się nabijają. 

- Ona tak mówi na piekarnik.

Wszystko zrzucam na Wielkopolskę. Kiwają.

- No racja...

dokładka...

 

1 komentarz:

  1. Ja zdecydowanie wole placek i piecyk! Ciasto i piekarnik brzmia tak pospolicie... Smacznego :)

    OdpowiedzUsuń