...

niedziela, 15 czerwca 2014

ospa party


                 Zaczęły się najdłuższe tygodnie jakie mogę sobie wyobrazić - Mistrzostwa Świata w piłce nożnej + wykwity ospy u moich dzieci. Nie wiem jak kiedyś obejrzałam z bratem całe mistrzostwa świata, od pierwszego do ostatniego meczu. Na posiądniętej wówczas wiedzy jadę do dziś i robię wrażenie gdy na ławce rezerwowej Holandii rozpoznaję Patrick'a Kluiverta.
W tym pamiętnym 1998 roku pierwszy raz zobaczyłam łzy swojego starszego wówczas 13 -letniego brata. Ten, który był dla mnie zawsze megasilny, megaodważny i nieposkromiony wtedy siedział z wypiekami na twarzy przed telewizorem i płakał jak bóbr gdy Brazylia przegrała z Francją - widok bezcenny.

Nie pamiętam, ale to chyba po tym wydarzeniu zaczęłam stawiać mu czynny opór kapciem ściągniętym z nogi, być może podświadomie chcąc wywołać podobny efekt.

            Mimo panującego w naszym domu wirusa, według naszych wyliczeń, biorąc pod uwagę prędkość ruchu Ziemi po orbicie, częstotliwość wibracji kryształów kwarcu i ilość obrotów elektronów w atomie na szczęście uda nam się wstrzelić z naszym wyjazdem nad jezioro i wrócić do domu przed pierwszą "kropką" u Oli.

           Kilka rad dla rodziców dzieci, które nie przebyły jeszcze ospy i myślą że fajnie wybrać się na ospa party.
Jest to bardzo nieprzyjemna choroba dla dziecka, więc nie decydujmy sami o tym czy będzie ono przechodzić to w wyznaczonym przez nas czasie. 
Jak zobaczycie swoje dziecko wijące się pod kołdrą w napadzie drapania uznacie tak jak ja, że nie ma optymalnego czasu dla dziecka do przejścia tej choroby. Myślałam, że mój synek jest już na tyle duży, że zrozumie, że nie wolno drapać, że trzeba smarować i pić syropek. Wyobraźcie sobie, że całą ospę przeszedł niemal "na żywca" nie licząc przemycanego w danonkach syropu przeciwko swędzeniu. Nie pomagały groźby, prośby i próby przekupstwa. Żadnego kojącego pudrowego kremiku, odkażania, psikania i przemywania. Nie pozwalał nam nawet zbyt intensywnie przyglądać się tym złowrogim wulkanom. Nie wiem jak przetrwałam te dwa najgorsze dni i nieprzespane noce pełne krzyku. Nie wspomnę o tym, że Ola tuż przed tym gorącym czasem została oddelegowana definitywnie do swojego łóżeczka i pozbawiona dziennego karmienia piersią. Atmosfera w domu jednym słowem niewesoła. Opatrzność na szczęście obniżyła temperaturę na dworze a nawet zesłała nam deszcz.

Wraz z pierwszą chrostą koniecznie zaopatrzcie się w czopki z paracetamolem i obniżajcie temperaturę nawet tą nieznaczną. Żaden, nawet najlepszy lek przeciwhistaminowy w podwójnej dawce nie pomoże gdy ciało dziecka zacznie się "podgrzewać". Te 10 minut potrzebne na jego zadziałanie będzie wam się dłużyć bardziej niż dwie połowy  meczu z dogrywką i karnymi, które osobiście bardzo lubię oglądać. Ciekawe, że nie wymyślili takiej dyscypliny sportowej z tak prostymi zasadami gry.

Na koniec moja nowa uciecha, świecznik za 20 zł  z Yska +  trochę koronki z pasmanterii.