...

wtorek, 4 marca 2014

Just an ERROR


              Jestem  właśnie na etapie zapisywania dzieci do placówek: żłobek i przedszkole. 3 razy po 5 wniosków to 15 stron wypełnianych w pełnym skupieniu, tak żeby Oli nie wysłać do przedszkola a Piotrusia do żłobka.  Ale po to żeby się dostali mogę nawet nauczyć się rozwiązywania sudoku. Cieszę się też, że mam okazję zapisać długopisem więcej słów niż „buraki, ziemniaki i masło”.

                Co byście powiedzieli na takie moje spostrzeżenie, że żyjemy w czasach cyferek, literek, haseł i loginów?  Uważam się za osobę w miarę rozgarniętą, ale czasem myślę, że mózg człowieka (mój mózg) może jednak nie jest niczym rozciągliwy balon, ale bardziej przypomina szklankę wody napełnioną po brzegi.

 Zdecydowane obciążenie mojego procesora nastąpiło po urodzeniu córki i po przejściu w stan czuwania intelektualnego jak to bywa na urlopie macierzyńskim.  Dotkliwie przekonałam się o tym przy pierwszej wizycie położnej. 

- data urodzenia dziecka? Godzina? Waga? Długość? Pesel już ma? Poproszę.

Już na pierwszym pytaniu się omsknęłam. Wstyd mi było, bo jak można nie znać daty urodzenia swojego nowonarodzonego dziecka?! Na swoją obronę mam tylko to, że różnica miedzy datami urodzin moich dzieci to dwie cyfry. 

                Zazdroszczę czasem emerytkom, ale tylko tym z dobrą emeryturą, dobrym zdrowiem i  bez  zgnuśniałego męża na wiecznym rauszu. Taka pani w słusznym już wieku nie musi znać numeru konta, numeru klienta i hasła, żeby sprawdzić stan swoich wolnych środków. Już nawet nie wspomnę o wiecznej zagwostce czym się one różnią od salda. Wystarczy wiedzieć, że jest 10-ty i otworzyć listonoszowi drzwi. 

Nie wiem jak radzą sobie osoby w wieku produkcyjnym z mniej rozgarniętą mózgownicą. Ktoś z ograniczoną umiejętnością zapamiętywania zbitek cyferek i literek nie jest w stanie żyć w dzisiejszym świecie. Cały czas musimy na zawołanie wywoływać z pamięci: 

- Piny,


- numer konta, 


- login i hasło na pocztę,


- login i hasło na Facebooka


- numery telefonów (a przynajmniej swój i na pogotowie)


- pesele


- daty urodzenia najbliższych


- kod do klatki schodowej


- kody pocztowe 

  Powiedzcie, jak ja mam zapamiętać coś takiego :

 62-840, 68-200, 62-800 

Są to kody miejscowości, którymi żongluję przy wysyłaniu kartek z wakacji.

        Wszyscy powinniśmy chodzić w kaskach ochronnych, żeby zredukować do zera prawdopodobieństwo urazu naszego mózgu. Ten sejf przechowuje zbyt wiele cennych informacji dla normalnego funkcjonowania naszych rodzin .

 Idąc z dzieckiem do przychodni od rana przygotowuję się na gimnastykę umysłu: 


- Poproszę pesel dziecka i datę urodzenia. 

W tym momencie muszę przywołać z pamięci 18 cyfr. Lecę, byle do brzegu i zadowolona z siebie, że tak ładnie już pamiętam, muszę uważać na ostatnie dwie cyfry, bo już nieraz panie zaglądały do mojego nosidełka i sprawdzały jak udało się do niego wcisnąć dziecko z 2010 roku.

 I na dokładkę:

- Adres zamieszkania poproszę.

Wydłubanie z siebie odpowiedzi na pytanie "gdzie mieszkam?" też nastręcza mi trudności, bo w ciągu 4 lat musiałam 4 razy tą wiedzę aktualizować. Co przez co + nazwa ulicy. Na szczęście nadal krążymy wokół tego samego kodu pocztowego.

Idę na piętro. Przed gabinetem lekarskim spotykam znajomą. Mam przed kim wylać swój świeży żal. Że tak mnie przemaglowali na dole, że już mam dosyć tych cyferek. Ona rozumie, potakuje, a za chwilę:

- a ile mała ma już miesięcy?


- yyyyy….ERROOORRRR




Tematy pokrewne: