...

wtorek, 29 kwietnia 2014

Feszyn seszyn


Na początek dwie historie:

       5-letnia dziewczynka w lodziarni nie może zdecydować się na jeden smak loda. Ostatecznie babcia kupuje jej dwie gałki. Po jednej do każdej rączki. Wychodzą na zewnątrz i dziewczynka z tymi lodami jest wsadzana przez babcię do spacerówki. Nie do tzw. parasolki (dla niewtajemniczonych, turystycznej, prostej formy wózka przeznaczona dla tych większych, wiecznie zmęczonych nóżek). Zobaczyć 5-letnie dziecko w takim samym wózku jakim jeździ moja 6-miesięczna Ola było dla mnie abstrakcyjnym widowiskiem.
Dziewczynka na dodatek była poobkładana z trzech stron poduszkami.

Ale dopero na końcu babcia mnie zabiła:

- tylko nie mów tacie o tych lodach bo będzie na nas wyzywał

A o tym wózku wytarganym chyba z piwnicy niech mała lepiej nie mówi mamie.

Och te babcie.

A druga historia, jakże sympatyczna:

Późnym popołudniem idę do na szkolną salę gimnastyczną pograć w siatkówkę. Na parkingu przed szkołą dwóch młodzieniaszków na rowerach

- Ale samochodów, chyba jakieś zebranie jest.
- to chyba gimnazjum ma zebranie, mówiłem Ci

Na to drugi objechał mnie wzrokiem:

- Nie, to podstawówka, mówię Ci!

Drugi też mnie wyzoomował:

- No dobra, może podstawówka

Chyba lepiej, że wyglądam bardziej na matkę dziecka w podstawówce niż na matkę dziecka w gimnazjum lub co gorsza na gimnazjalistkę.

           Pochwalę się, że wczoraj mogłam podglądać przygotowania do sesji fotograficznej najnowszej kolekcji biżuterii od Armaniego. Oczywiście najlepiej prezentującej się w świetle połyskującej tafli wody.

Jak przyjechałam do Żar, to jedną z atrakcji, która wydawała mi się szalenie zaskakująca i której nie spodziewałabym się po tak małym miasteczku, był basen miejski. I to nie jakiś czworokąt z torami do pływania, ale zjeżdżalnia, brodziki, sauna, bicze wodne, masaże.

Ale wiecie co mnie zaskoczyło, czego nigdy w życiu nigdzie nie widziałam? Pewnie to przez tą, sporawych rozmiarów część rekreacyjną o temperaturze wody zbliżonej do ciepłej zupy. To ona wygenerowała sporą grupę kobiet w bikini poobwieszanych cyrkoniami, złotem i srebrem. Jak mamusię kocham widziałam na basenie dziewczyny z kamieniami Swarovskiego, wielkimi obręczami w uszach, nie wspomnę o pełnej fryzurze i makijażu. Całości dopełniały złote klamry w dwuczęściowym bikini. Czułam się jak mała dziewczynka z mokrymi włosami i w czarnym stroju zapiętym pod sam podbródek. 

Dziewczyny. WHY?

Nie byłam od 1,5 roku na basenie, bo boję się okrutnie złapać jakiegoś grzybolca w czasie gdy z apteczki mogę napić się tylko syropu z czarnej porzeczki. Przez ten czas zapomniałam o tym swoistym żarskim poczuciu estetyki zawsze i wszędzie.

          Pamiętam, że owszem podglądając Piotrusia jak chodzi na basen widziałam, że zawiesili ogromny telebim nad torami do pływania, który od rana do wieczora wyświetla reklamy miejscowych firm i firemek (nienawidzę go i nienawidzę siebie, że tak łatwo każdy migający obraz przyciąga moją uwagę), ale nie pamiętam, żeby non stop dosłownie „rżnęła” muzyka z głośników. A tak uwielbiałam w chodzeniu na basen tą ciszę i ten dźwięk chlupiącej/przelewającej się wody.

Żeby wam unaoczynić ten dysonans:


Zdjęcie STĄD

i nasz "Wodnik"


Zdjęcie STĄD

Pasuje wam? Choć wolę facetów mi też by pasowało gdyby te kobiety tak w tej wodzie wyglądały.