...

czwartek, 30 stycznia 2014

Noworoczne postanowienia

       


            W styczniu, chodząc na spacery z Olą widziałam, zwłaszcza popołudniami, wielu biegających Żaran. 


-Ale czy oni muszą biegać po zmroku?!

Po raz kolejny zadawałam sobie to pytanie gdy znowu któryś nagle wyskoczył na mnie zza rogu, oczywiście ubrany cały na czarno z czapką na głowie. Niech im będzie. Jak wiadomo czarny wyszczupla, ale przysięgłabym, że nieraz niemalże widziałam kominiarkę.  
Czarny strój, właściwe oświetlenie a raczej jego brak i człowiek od razu czuje się kilka kilogramów lżejszy po powrocie do domu.
                 
                Przyznaję, jestem strachliwa. Do niedawna nie mogłam jeździć za samochodami dostawczymi i to wcale nie dlatego, że są takie duże i boję się, że ktoś jadący za mną może mnie pod nie „wepchnąć”. Ale o tym, na czym polegało owo dziwactwo i w jaki sposób się z niego wyleczyłam opowiem wam następnym razem.

                     Trochę się uczepiłam tych dżogingowców bo tak naprawdę im zazdroszczę. Sama nienawidzę biegać. Jeszcze rozumiem, choć nie podzielam pasji biegania za czymś, np. za piłką. Ostatnia moja przygoda z bieganiem jaka utkwiła mi w pamięci to test Coopera w gimnazjum. Kto nie wie, lub wymazał ze swej pamięci na czym polegała ta nowożytna, niezbyt wymyślna forma tortur nad młodymi ludźmi w okresie adolescencji odsyłam TU.

                Sezon łamania noworocznych postanowień w pełni. Już od jakiegoś czasu nie widziałam ani jednego biegającego!

                  Jeśli wy trwacie przy swoim i waszym postanowieniem było, tak jak u mnie, zrezygnowanie ze słodyczy to zapewne, przy porannej lub/i popołudniowej kawie zastanawiacie się czy sobie nie odpuścić. 

Ale czy to aby na pewno ma sens?
zdjęcie STĄD

                   Znam zdrowy, domowy sposób na zaspokojenie tej dzikiej żądzy. Domowe batoniki musli. Fajna przekąska w ciągu dnia dla całej rodziny nie tylko do kawy. Obiecałam przepis. Jeśli chodzi o składniki to jestem zwolenniczką powiedzenia, że kuchnia to nie laboratorium i sama nie mam wagi kuchennej. Tutaj przyjęłam jednostkę – jedna garść, dwie garści, a co!

Przepis na domowe batoniki musli

Składniki: 


Puszka mleka skondensowanego (słodzonego)

125 g dowolnych pestek (dwie garści)

100 g suszonej żurawiny (jedna garść)

250 g płatków owsianych

75 g wiórków kokosowych (jedna garść)

125 g dowolnych posiekanych orzechów (tzw.mieszanka studencka – całe opakowanie)


Rodzynki (dwie garści)

Suszone morele (jedna garść)

2-3 łyżek płynnego miodu

Przyprawa Kamis do kaw i deserów (jedna łyżeczka)



Przygotowanie: 


Do dużej miski wlewacie mleko z puszki.

            Ja stawiam na orzechy i suszone owoce. Muszą dominować w składzie. Płatki owsiane z pewnością namokną mlekiem więc jeśli dodacie ich za dużo powstanie zwykła paćka i batoniki nie będą chrupiące. Płatki owsiane są tylko dodatkiem, który ma skleić i utwardzić całość.

             Do mleka dodajecie miód. Wsypujecie „przetrącone” orzechy (kilka razy siekacie je nożem). Tak samo postępujemy z żurawiną, morelami i rodzynkami. Z ekonomicznego podejścia do sprawy dodaję dużo rodzynek, mniej żurawiny i pół opakowania suszonych moreli. Z pestek dodaję słonecznik i dynię. Czasami dodaję płatki migdałowe.

                 Mieszacie składniki i dosypujecie płatki owsiane. Dosypujecie ich tak dużo, aby powstała masa nie była ani zbyt twarda ani zbyt miękka. Nie może się „rozłazić”. Podczas mieszania dodajecie trochę przyprawy Kamis, której ostatnio jestem koneserką i która pasuje do mojej kawy (opis i zdjęcie w poście TU).

             Powstałą masę przekładacie na prostokątną dużą blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Niech papier wystaje z blachy z dwóch stron, ma być zwyczajnie za duży, wtedy łatwiej będzie chwycić za niego i wyjąć zawartość blachy. Wyrównujecie, wstawiacie do nagrzanego do 130 stopni piecyka na ok. 45 minut (do zarumienienia). Po wyjęciu odczekajcie, aż masa trochę ostygnie (a będzie to trudne bo zapach jest nencący). 
               Wyciągnijcie papier z zawartością na dużą deskę do krojenia i podzielcie na prostokąty. Batony przekładam do foliowych małych torebek śniadaniowych.

            Dla męża do pracy, dla dziecka do szkoły pyszna zdrowa przekąska. Polecam. Smacznego!

 P.S. Pochwalcie się czy wyszło i jak smakowało waszej rodzince.


Tematy pokrewne: