...

środa, 19 lutego 2014

Jestem słaba, leniwa i łakoma. Niech będzie.

          
                  Dzisiaj na leniucha wrzucę świetny tekst o otyłości Jon'a Gabriel'a z książki "Jak schudnąć bez diety?". Jak to moje kochane towarzystwo mówi 

- Do rozważenia

             Nigdy nie byłam gruba. No, może poza okresem dwóch ciąż. Wiem, że nawet nie ma siły żeby to porównać z problemem ludzi walczących całe życie z otyłością, bo nawet ważąc + 15 kg wiedziałam (a przynajmniej miałam wtedy taką nadzieję), że jest to okres przejściowy i to kwestia czasu kiedy wbiję się w swoje stare jeansy.

Ale po pierwszym dziecku miałam doświadczenie, że długo nie mogłam zgubić kilogramów i powiedzmy, że mniej więcej w jakimś ułamku wiem co mogą czuć osoby z nadwagą. Po pewnym czasie przyszedł moment rezygnacji. Poddałam się.
Już nawet nie pamiętałam, że kiedyś byłam naprawdę szczupła. Przypominały mi o tym tylko moje stare ulubione ubrania, rozmiar 36, które od czasu do czasu oglądałam w szafie, tak jak się ogląda zdjęcia ze świetlanej młodości. Przestałam wierzyć, że jeszcze kiedyś je założę. Nie czekałam już na powrót do wagi sprzed ciąży. Zaczęłam z rezygnacją kupować większe. 

Pamiętam jak pierwszy raz kupiłam L-kę i to nie ciążową. Pogodziłam się z tym, że pewnie już chudsza nie będę. 
Może, kiedyś. 
Normalnie jadłam. Nie stosowałam żadnej diety. Ale nie powiem, że było mi ze sobą dobrze.

            Ktoś kto w przeciągu krótkiego czasu przybrał na wadze nie może się z tym dobrze czuć. Ludzie nie lubią grubasów, bo uważają, że ich miejsce jest tylko na siłowni, na boisku i w dziale zdrowej żywności ale na pewno nie w kawiarni i nie w pizzerii i nie przy kasie ze słodyczami. Jeśli żyją, jedzą, tańczą, chodzą na randki, do kina normalnie tzn. że im dobrze ze swoją tuszą, i pewnie uważają że są ok i wszyscy mają ich kochać takimi jakimi są.

- Jak tacy ludzie mogą się w ogóle uśmiechać? Odrażające.

Próbując wczuć się w ich sytuację domyślam się, że mieli to co ja po pierwszej ciąży:
Mija 1,5 roku. Jestem gruba, nic na to nie poradzę i muszę z nauczyć się z tym żyć. Też chcę wyjść wieczorem ze znajomymi na pizzę i też chcę zjeść 2 gałki lodów pistacjowych gdy jest upał. 
Chcę normalnie żyć, tak jak wszyscy. 
To wcale nie znaczy, że nie chciałabym ważyć 55 kilogramów, nosić krótkich spodenek i pajacować przed aparatem na plaży w bikini. Ale są to marzenia dla mnie nierealne i muszę nauczyć się to akceptować, żyć dalej.

„Ludzie otyli od zawsze byli oskarżani o
słabość, lenistwo i łakomstwo nie tylko przez
ogół społeczeństwa, lecz także przez większość
służby zdrowia. Pamiętam że za każdym razem,
gdy przekraczałem próg gabinetu lekarskiego,
doktor patrzył na mnie w sposób mówiący:
"Aha, ten facet kompletnie nie dba o siebie".
Choć zawsze było to dalekie od prawdy, tak
właśnie byłem postrzegany - ZAWSZE. To tak,
jakby ktoś ci powiedział, że śpisz za dużo, więc
masz spać tylko 2 godziny na dobę. I całe
społeczeństwo, wszyscy znajomi ocenialiby cię
jako słabeusza i lenia, ponieważ śpisz tak dużo.
Być może wytrzymasz pewien czas, śpiąc po 2
godziny, ale prędzej czy później będziesz
potrzebował dłuższego snu - "sennego
obżarstwa" - ponieważ twoje ciało zacznie się
go domagać niezależnie od tego, co mówi ci
społeczeństwo. Z JEDZENIEM JEST DOKŁADNIE
TAK SAMO. Przez pewien czas możesz
ograniczyć ilość przyjmowanego pokarmu i
zmuszać się do jedzenia mniej, ale prędzej czy
później będziesz potrzebował "uczty". Stanie się
tak, bo ciało zmusi cię do jedzenia więcej, aby
utrzymać konkretny poziom wagi. (...)
Konwencjonalna wiedza medyczna nadal
zakłada, że utrata wagi jest kwestią
przyjmowanych i spalanych kalorii, a ludzie z
nadwagą po prostu powinni "mniej jeść". Tym,
którzy tak uważają, mówię: "Po prostu mniej
oddychajcie" albo "Po prostu mniej śpijcie".
Jeśli zastanowią się nad nierealnością tych
nakazów, będą wiedzieli, jak to jest walczyć z
otyłością.”

- Jon Gabriel (z książki Jak schudnąć bez diety?)

Mam coś jeszcze. 
W tym temacie fajne wypowiedzi Olafa Lubaszenki, choć najchętniej, wyciągnęłabym go z tego studia i od tego pana prowadzącego i wstawiła do mojego ulubionego „Miasta kobiet”. Gdzie on tam zabłądził?

(Przetrwajcie reklamy i obejrzyjcie, jeśli jeszcze nie widzieliście)