...

poniedziałek, 27 października 2014

Wilczyce


   Zdjęcie STĄD

 Nie wiem czy miałam jakiś pechowy tydzień, ale podsumowując pewne wydarzenia i przywołując z pamięci poprzednie dochodzę do wniosku, że nikt nie potrafi być dla nas kobiet, mam, tak niewyrozumiały, niewspółczujący, okrutny jak druga kobieta i druga mama. Uśmiech w przedszkolnej szatni, a za plecami ta fajnie ubrana, radosna, otwarta mama, do której z pewnością jako pierwszej dosiadłabym się na zebraniu rodziców przywołuje na korytarz opiekunkę grupy i uprzejmie donosi: 

- Czy dzisiaj jest taki chłopiec, Michał chyba ma na imię? Bo wie Pani, wczoraj w szatni słyszałam jak bardzo kaszlał przy ubieraniu, zakrywał ręką buzie, dusił się i takim słabiutkim głosem mówił "jestem chory" a mama jego mówi "nie gadaj głupot tylko ubieraj się szybko" i uciekli do domu. Dlatego tak pytam czy on dzisiaj przyszedł do przedszkola. 

Mówiła z nieprzygaszonym uśmiechem, który po każdym zdaniu przypominał, że mamusia tylko "uprzejmie donosi". Opiekunka grupy nie dała się na szczęście podpuścić " Tak jest Michał, bawi się i nie kaszle " ucięła krótko. 
             Mimo, że stara już jestem i mam nadzieję coraz bardziej w życiu rozgarnięta, wierzę z naiwnością dziecka, że ludzie są dobrzy, że poczciwi, że pracowitość, uczciwość się opłaca i że bycie uprzejmym, dobrym i miłosiernym dla bliźniego to nie frajerstwo. Po podsłuchaniu tej rozmowy poczułabym się zdzielona garem do bigosu, ale po ostatnich odwiedzinach w przychodni zdrowia dostałam tym razem tylko "patelką". 

          Nigdy nie wchodź między matkę z dzieckiem a pediatrę. Nie będę tu w całosci emocjonalnym tonem przytaczać tej do dzisiaj rozpalającej moje wnętrzności historii.

ŻARTOWAŁAM!

Poczciwością na poziomie minimum jest zazębianie niefortunnie powstałych dwóch kolejek do lekarza, a nie wsadzanie tyłka do gabinetu mimo, że się przyszło przed chwilą. Z kolei utyskiwanie na osoby pokrzywdzone w drugiej kolejce, czekające drugą godzinę w tonie "mają pecha " i "mogły się orientować" jest po prostu obrzydliwe. Przez dwa dni nie mogłam patrzeć na uśmiechnięte mamusie cieszące się z podskakujących, odebranych ze żłobka maluchów. Ostatecznie nie udało mi się dostać do lekarza, który zakończył przyjmować w tym dniu pacjentów. I to właśnie wtedy gdy kolejna, bezczelna, ale za to ostatnia mamusia, którą również prosiłam z innymi rodzicami o trochę uczciwości mimo to weszła do środka. Wydawać by się mogło, że nasza kolejka "nieudaczników" zapłaciła już w wystarczającym stopniu za swoje.

 Czy z tej strony powinnam spodziewać się całkowitego braku współczucia?
Walka o przetrwanie. I podobno tak jest wszędzie, zwłaszcza w pracy. To prawda? Ja tak w pracy nie mam. Przyjaciół i bliskich mam niemal kryształowych. Strach wychodzić poza ten krąg. 

" Ja sobie radzę, ty też sobie radź. Mi nikt nie pomaga ". Ale i tak najgorsze są "starsze koleżanki", które między innymi uważają, że urodzić dziecko to jest teraz pikuś. 

- Co to ja nie wiem jak się dzieci rodzi? Jakbyś rodziła w takich warunkach jak ja, bez męża na sali to wiedziałabyś co to jest poród. I nie było pampersów. I franie były.

 Ten typ jest najgorszy. Nie szukajcie u nich współczucia czekając w kolejce do kasy, z wielkim ciężarnym brzuchem, wspierając się na gumach do żucia. 

- Mi nikt nie ustępował miejsca

 i 

- Kiedyś to były kolejki
       Choć uczciwie rzecz ujmując, z drugiej strony przypominam sobie momenty, w których to właśnie kobieta najlepiej wiedziała jak pomóc. Zabierała bez słów moje dziecko, wiedząc, że potrzebuję wolnych rąk lub chwili skupienia. Nikt lepiej od drugiej mamy nie zrozumie utarczek z leniwym chłopem, odwiedzin rodziców, czy nieustannego podjadania słodyczy i tego, że mimo natrętnego wciskania Ci przez panią w sekretariacie karnetu na areobik naprawdę nie masz dwóch wolnych wieczorów w tygodniu!